
skład: Water, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice(5%), Butylene Glycol, Xanthan Gum, Hydroxyethylcellulose, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Caprylyl Glycol, Camellia Sinensis Leaf Extract, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Sodium Hyaluronate, Natto Gum, Chlorphenesin, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Phenoxyethanol, 1,2-Hexandiol, Propanediol, Disodium EDTA, Triethanolamine, Fragrance
Od producenta: "Lioele Essential Mask to maseczka z kluczowym składnikiem o intensywnym działaniu. Pielęgnuje cerę i wchłania się nie pozostawiając lepkiej warstwy.
Maseczka o zawartości 1000mg ekstraktu z aloesu. Natychmiastowo odżywia i nawilża odwodnioną skórę."
Łagodna, dobrze nawilżająca maseczka. Nie powoduje wysypu xD (co przy mojej skórze jest naprawdę osiągnięciem). Fajnie relaksuje, faktycznie czuję się jak w trakcie zabiegu. Jest to sheet mask, więc miałam z nią niezły ubaw ;)... ciekawy format ale to DOSŁOWNIE maska, więc jeżeli zdecydujecie się nawilżyć też oczy to trzeba będzie je zamknąć i ogólnie wygląda to dość dziwnie xD. Po użyciu mam naprawdę mięciutką skórę, dobrze działają na mnie azjatyckie maseczki :). Napewno kupię ponownie.
Kesja
Kesja: Cudowny, delikatny, nagietkowy zapach. Mam wrażenie, że wygładza dłonie, ale i tak jest zbyt wysuszający dla moich atopowych dłoni - tam gdzie 'kończy się' AZS widzę efekt jak po jakimś zabiegu spa xD, ale na bardziej chorych partiach dłoni efekt nie utrzymuje się i szybko zaczynają jeszcze bardziej się wysuszać. Szkoda, bo miałam nadzieję, że mimo saponifikacji może coś zostanie z właściwości leczniczych nagietka... Może w połączeniu z odpowiednim kremem to będzie to? Jakby coś robiło, ale jest nie do końca dopracowane.


















